|
Czas mistyczny
wg.
Andrzeja Wilczkowskiego
Umarł jeden stary, bardzo schorowany człowiek
- a świat runął na kolana. Rozmiar żałoby, jaka nastąpiła
po śmierci Ojca Świętego nie mieścił się bodaj nikomu z nas
w głowie.
Przecież przyzwyczailiśmy się do myśli, że kiedy
niespełna 2000 lat temu na krzyżu konał Syn Boży, który przyszedł
nas odkupić - u jego stóp stała Matka, Maria Magdalena i Jan
- najwierniejszy z wiernych. Poza tym gapie, prześmiewcy i rzymscy
żołdacy, którzy o jego szaty rzucali kości. 1972 lata później
na wieść o tym, że umiera Namiestnik Boży na ziemi obudziły
się rzesze i zapragnęły towarzyszyć mu |
|
w jego
wędrówce do wieczności. Ludzie nie zadowalali się tym, że siedząc
przed telewizorami mogą obserwować jednocześnie to co się dzieje
na całym świecie, bo media stanęły na wysokości zadania i poświęciły
czas wyłącznie temu wydarzeniu. Ludzie dźwigali się z wygodnych
foteli i wychodzili na ulicę, dążyli do kościołów. Nagle poczuli
się uczniami Chrystusa, nie wystarczyła im rola gapiów. Chcieli
być razem, poczuć się braćmi.
Iluż z nas do końca wierzyło - że Pan Bóg
uczyni cud, że w ostatniej chwili podniesie Jana Pawła z łoża
śmierci. Nic takiego się nie stało, ale jednak cud nastąpił.
Nastąpił w ludzkich sercach.
Ojciec święty w 1979 roku pokazał Polakom
ilu ich jest. Pozwolił im wyprostować się i dokonywać rzeczy,
wydawałoby się zgoła niemożliwych. Dziś - tak samo postąpił
z chrześcijanami.
Szukałem was,
a dziś przyszliście do mnie. - przecież to słowa jakby
żywcem wyjęte z kart Ewangelii. Wstąpiła w nas nadzieja, że
ziarno niegdyś rzucone przez Chrystusa dziś wydaje plon obfity.
Że naszej - rzekomo "archaicznej" niezgodnej z nauką
- wiary nie musimy chować głęboko, że można ją obnosić.
Wielki to triumf kościoła powszechnego.
Ojciec Święty przyjął papieskie imiona Jan Paweł. Mówiono
nam, że to symboliczne nawiązanie do pontyfikatu Jana XXIII
i Pawła VI. A ja sobie tak myślę, że on w skromności swej
nie wyjawił nam, że sięga głęboko - do samych początków. Że
dla niego - Jan - to ten, co do końca wytrwał przy krzyżu,
a Paweł - to ten, któremu przypadło w udziale rozpowszechnienie
ewangelii po całej ziemi. Że kontynuował dzieło Pawła - mieliśmy
możliwość przekonać się przez wszystkie lata Jego pontyfikatu.
Że BYŁ Janem - najwierniejszym uczniem Chrystusa do końca
- dowiedzieliśmy się w dniu 2 kwietnia roku Pańskiego 2005
o godzinie 21.37 kiedy po wypowiedzeniu słowa "amen"
oddał spracowanego ducha Bogu.
Co zrobimy z tym darem wiedzy? Może Pan
Bóg jakoś pomoże i nie roztrwonimy naszych uczuć miłości,
które nas dziś napełniają,
Wczoraj powiedziałem do mojego dziewięcioletniego
wnuka: - powinieneś być dumny, że masz na imię Jan. I jestem
- powiedział.
- Pamiętaj - ciągnąłem - Jan był jedynym apostołem, który
trwał pod krzyżem. Reszta przerażona ukryła się gdzie mogła.
- A czego oni się bali?
- Że ich pozabijają tak, jak Chrystusa.
Tu wtrąciła się siedmioletnia wnuczka Zosia. - Jan też się
na pewno bał, ale stał... Zosia miała rację. Jan się też na
pewno bał.
Nie lękajcie się - mówił nam Ojciec Święty do ostatniego tchnienia.
Niech się tak stanie Pasterzu nasz. Będziemy się ze wszystkich
sił starali nie bać się dobra. - Wbrew zbirom i prześmiewcom.
Akademiki
studenckie w Krakowie w dniu śmierci Jana Pawła II
|